- Nie wiem. Jak się da.
- Matthew, postaraj się jak najprędzej. Błagam! - Jestem na drugim końcu miasta. - Jeśli przyjedziesz samochodem albo taksówką, stań z daleka od domu. Będę wyglądać przez okno, więc nie dzwoń. - Zuzanno, do diabła, co się tam dzieje? - I nie używaj kluczy, nie chcę, żeby Kahli zaszczekał. - Kurczę. - Odłożył telefon i wyskoczył z łóżka. - Chyba nie wychodzisz? - spytała Kat z naganą w głosie. Szlafrok, który miał na sobie w łóżku, rozchylił się i Matthew sięgnął po pasek, żeby wyglądać przyzwoicie. - Coś jest grubo nie tak. - Znaczy się, w domu? Przytaknął milcząco, rozglądając się za swoim ubraniem. - Zuzanna wyraźnie czegoś się boi. - Twoje rzeczy wiszą w kuchni. Tam jest cieplej, pomyślałam, że szybciej wyschną. - Dziękuję... Nawiasem mówiąc, wyglądasz fantastycznie. - Dziękuję także. Myślałam, że Zuzanna jest w obozie nieprzyjaciela? - Z pewnością nie polubiliśmy się od pierwszego wejrzenia - odrzekł po drodze do kuchni - ale chyba zaczynam nabierać do niej pewnego szacunku. - Czy to ona zobaczyła nas u Selfridge'a? Patrzyła na mnie jak na psie gówno. A pamiętasz, jak zmusiła cię do tej ohydnej rodzinnej terapii? - Zuzanna uwielbiała Karo. - Matthew wciągał już spodnie. - To znaczy, naprawdę ją kochała. - Zapiął pasek i sięgnął po koszulę. - Wyschło porządnie? - Wspaniale, dziękuję. Kat napełniła i włączyła czajnik. - Więc może to wszystko wynika z zazdrości? Mam na myśli jej problemy z zaaprobowaniem ciebie. - Może. - Lewa skarpetka. - Przynajmniej częściowo. - Prawa skarpetka. - Zachowała się wspaniale, kiedy Sylwia zasłabła. Zajęła się dziewczynkami. - Ale tobie nie pomogła - przypomniała Kat. - Mówiłeś, że nie chciała cię nawet wpuścić do domu, pamiętasz? - Bo Flic zachowała się obrzydliwie... A Zuzanna chyba nie wiedzia- 342 ła, czy wierzyć jej czy mnie. - Matthew wyciągnął zmięte gazety, którymi Kat wypchała jego buty. Wsunął nogę do lewego i się wykrzywił. - Jeszcze mokre? - Nic w tym dziwnego. - Włożył prawy. - Nieźle. - Skoro tak się upierasz, to pojadę z tobą. - Nie ma potrzeby. Jest późno. Wskakuj do łóżka i postaraj się złapać trochę snu. - Nie - odpowiedziała cicho, ale dobitnie. - Zrobisz nam coś ciepłego do picia, a ja pójdę się ubrać. - Nie chcę cię wciągać w brudne sprawki rodziny. - A ja myślę, że w tych okolicznościach przyda ci się świadek. Matthew zrozumiał, że Kat ma rację. - Jesteś pewna? - I tak bym nie zasnęła. - Uśmiechnęła się ciepło. - Pewnego dnia zrobię wszystko po twojemu.