Pokręcił wolno głową.
- To dla ciebie trudne, wiem. - Niepokój nieco zelżał. W końcu rzecz się stała i pogłębianie poczucia winy na nic się nie zda, podobnie jak przerzucanie odpowiedzialności na żonę. - I w dodatku nie koniec na tym, obawiam się, że to nieuniknione. - Ale jesteś moim mężem. Powinnam umieć mówić ci o wszystkim. - Umieć, tak. Ale to nie znaczy, że musisz mi wszystko mówić, zwłaszcza gdy dotyczy to spraw osobistych osób trzecich. - Przecież tu chodzi o nasze dzieci, nie o obcych ludzi! - Nie, Karo - zaprotestował delikatnie, lecz stanowczo Matthew. - To są twoje córki, a moje pasierbice. - Widział, że znów ją dotknął do żywego, ale niezbyt się tym przejął, za co zresztą zganił się w duchu. - Nie rób takiej miny, kochanie, mówimy o ich odczuciach, nie naszych. Dziewczynki uważają się za wyłącznie twoje dzieci, i wiesz o tym tak samo dobrze, jak ja. Karolina kiwała głową w zamyśleniu. - Wszystko, co chciałabyś mi powierzyć, nawet najbardziej osobiste sprawy - ciągnął - pozostanie między nami, obiecuję ci to. - Sięgnął znów po jej rękę, poczuł, że jest zimna, więc ją uścisnął. Tym razem nie wyrwała mu dłoni. - Ale nie będę miał żalu, jeśli sekrety dziewczynek zatrzymasz przy sobie. Trzy soboty później Matthew stał, obserwując Karolinę na przyjęciu w ich domu, kiedy tuż przy uchu usłyszał cichy damski głos. - Jest niezwykła, prawda? Zuzanna Durkin, której Karo przedstawiła wcześniej Matthew, była olśniewającą kobietą o wyrazistych rysach, ciemnych oczach pod gęstymi brwiami i wydatnym nosie. Ledwie zarysowany podbródek nadawał jej nieco wyzywający wygląd. Prawie nie miała 38 makijażu, poza odrobiną jasnej szminki na dość wąskich wargach - zdaniem Matthew jedynej niezbyt udanej części twarzy czy nawet całej postaci. - Z całą pewnością - przyznał, patrząc przez ramię na swoją żonę, podziwianą przez Zuzannę. Karolina była wyraźnie w doskonałej formie, tego wieczoru aż bił od niej blask. Smukłą figurę i piękne nogi podkreślała jeszcze mała czarna sukienka i pantofle na niebotycznych obcasach, kupione specjalnie na tę okazję. Zuzanna nie odrywała od niej oczu. - Wygląda na szczęśliwą - zauważyła. - Mam nadzieję, że nie tylko wygląda - uśmiechnął się Matthew. - Bo ja jestem bardzo szczęśliwy. Odchyliła lekko głowę, żeby mu się przyjrzeć. - A czemu nie miałbyś być? Zastanawiał się później, czy naprawdę w jej tonie zabrzmiała nuta sarkazmu, czy też poniosła go wyobraźnia. Ostatnio stał się przewrażliwiony na punkcie reakcji znajomych Karoliny, ale po namyśle uznał tę uwagę za umyślny żart. Bo rzeczywiście: czemu nie? Zuzanna była bliską przyjaciółką jego żony, prawdopodobnie zależało jej, by Karo nie popełniła poważnego błędu, a jako psychoterapeutka czuła się w obowiązku zaglądać nieco dalej w głąb jej duszy. - Czyż nie jest niesamowita? - spytała Karolina, kiedy parę minut później przechodzili obok siebie - ona z tacą sushi, on z