Diaz zatrzymał się w drzwiach pokoju Milli, a potem przesunął
się nieco na bok, by nikt nie mógł zajść go niepostrzeżenie od tyłu. - Przejedźmy się na drugą stronę granicy - powiedział. Jego twarz była dobrze znaną maską bez żadnego wyrazu. - Teraz? - Jeśli jesteś zainteresowana - wzruszył ramionami. - Zainteresowana czym? - spytała, choć wiedziała, że Diaz mógł pojawić się tylko z nowymi informacjami o sprawie Justina. - Zaczekaj, przebiorę się - dodała szybko, wstając. Miała na sobie letnią sukienkę i sandały - Nie ma potrzeby. Jedziemy do Juarez. Złapała torebkę, pospiesznie upewniając się, że jest w niej wszystko, czego może potrzebować. - Jedźmy więc - rzekła. - Pojedziemy moim - odezwał się Diaz, kiedy zeszli już na dół po zewnętrznych schodach budynku. Wskazał na przybrudzoną niebieską półciężarówkę. - Przejeżdżamy przez granicę czy przekraczamy ją pieszo? - Pieszo. Tak będzie szybciej. an43 207 - Mam zorganizować dla nas samochód po tamtej stronie? Mogę zadzwonić i załatwić to - powiedziała, przytrzymując sukienkę i wsiadając do wysokiego samochodu. - Nie trzeba. Mam już auto po drugiej stronie. - Co robimy? Do kogo jedziemy? - Być może do siostry człowieka, który pchnął cię nożem. an43 208 -15- Przeszli przez jeden z mostów granicznych, okazując swoje prawa jazdy: to wystarczało, jeśli turyści nie zamierzali opuszczać strefy przygranicznej. Diaz odpiął swoją komórkę od pasa i odbył krótką rozmowę; po niecałych dziesięciu minutach uśmiechnięty nastolatek podjechał zardzewiałym chevroletem półciężarówka. Diaz dał chłopakowi dwadzieścia peso, otrzymując w zamian kluczyki od samochodu. Nastolatek błyskawicznie zniknął w tłumie. To auto było jeszcze wyższe niż samochód Diaza. Otworzywszy drzwi, Milla szukała jakiegoś uchwytu, który pomoże jej wspiąć się na siedzenie. Zanim zdążyła się zorientować, Diaz podszedł do niej z tyłu, złapał ją w talii i wsadził do środka, prosto na fotel. Zapięła pasy; mężczyzna obszedł w tym czasie samochód dookoła i wsiadł za kierownicę. Milla wciąż drżała, jej nerwy były napięte do granic wytrzymałości. - To jest być może siostra tamtego człowieka? - spytała. - Nie wiem na sto procent. Przekonamy się. Przechylił się w jej stronę, otworzył schowek i wyjął stamtąd duży pistolet maszynowy w kaburze z paskiem. Położył go na siedzeniu pomiędzy nimi. - Jak ją znalazłeś? - To nieistotne - odparł, a ona zrozumiała. Miał swoich informatorów i swoje metody. Nie miała ochoty zawierać z nimi bliższej znajomości.