- Przygotuję ci walizkę na wypadek, gdybyś
zmienił zdanie. 4 Jedyne, co Victoria zapamiętała ze swojego ślubu, to lśnienie. W świetle wpadającym przez ogromne kolorowe witraże oraz w migotliwym blasku setek świec iskrzyły się korale, perły, cenne kamienie. Nie zemdlała, choć wystarczyłby lekki podmuch wiatru, żeby osunęła się na marmurową posadzkę. Zjawili się wszyscy, od księcia Jerzego po księcia Wellingtona i księcia Monmoutha. Uśmiechali się dobrotliwie, gdy bezmyślnie powtarzała słowa arcybiskupa. Cała uroczystość wydawała się jej wielkim oszustwem. Goście nie musieli być tacy weseli, nie musieli świętować katastrofy. Kiedy arcybiskup ogłosił ich mężem i żoną, a Sinclair Grafton uniósł jej welon, w jego bursztynowych oczach dostrzegła rozbawienie. Spiorunowała go wzrokiem. - Nie chmurz się - szepnął. - Nie sprawię ci zawodu. Nachylił się i musnął wargami jej usta. Nad słowami, które rasowemu uwodzicielowi raczej nie przeszłyby przez gardło, zastanawiała się przez całe przyjęcie weselne w Fontaine House. Jeśli w ten sposób przepraszał, trochę się spóźnił. - Piękna z ciebie panna młoda. Odwróciła się na dźwięk niskiego głosu, przygotowana na kolejne głupie gratulacje i życzenia. Na widok wysokiego, szczupłego mężczyzny w czarnym fraku uśmiechnęła się miło. - Lucien. Hrabia Kilcairn Abbey ujął jej dłoń. - Cokolwiek powiedziałaś Alexandrze, ja wiem, że nikt jeszcze nie przechytrzył Vixen. Co knujesz? Westchnęła, spostrzegłszy, że w drugim końcu pokoju jej mąż rozmawia i śmieje się z jakimiś młodymi, wyraźnie podpitymi mężczyznami. - Chyba jednak zostałam przechytrzona. Kiedyś to musiało się stać. - Hm. Nie wyczerpałaś jeszcze wszystkich możliwości, milady. - Co masz na myśli? Kilcairn wzruszył ramionami. - Jeśli go nie lubisz, zastrzel. Parsknęła śmiechem. - Dość niekonwencjonalne posunięcie, ale zapamiętam twoją radę. - Jesteś moją przyjaciółką - dodał ściszonym głosem. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, daj mi znać. - Lex kazała ci to powiedzieć? - Nie. Stwierdziła tylko, że nie cieszysz się z małżeństwa. Oferta pomocy wyszła ode mnie. Hrabia nigdy nie składał pustych obietnic. - Dziękuję, Lucienie, ale sama sobie poradzę.