bozena dykiel z mezem
– Naprawdę? To miejsce fatalnie teraz wygląda. Jakby je ktoś nagle pozbawił kolorów. – W porównaniu ze śmiercią Tess nic nie ma znaczenia! – Nie udawaj, Kate. Przecież wiem, że czujesz to co ja. – Wypił trochę kawy, po czym westchnął. – Tak się cieszę, że kupiłem od ciebie ten witraż. Inaczej byłby teraz śmieciem. Patrzyła na niego z niedowierzaniem, a on tylko lekko się uśmiechał. – Daj spokój – mruknął z lekką przyganą w głosie. – Tess była ładna, ale nie taka jak my. – To znaczy jaka? – Nie rozumiała, co to lojalność i przywiązanie. Słowo ,,wierność’’ nic dla niej nie znaczyło. Wiesz przecież... – Pochylił się w jej stronę, a Kate cofnęła się instynktownie. – To była zwykła kurwa. Kate z trudem złapała powietrze. – Jak możesz tak mówić?! Zwłaszcza po tym, jak cię traktowała! Nick wzruszył ramionami. – Przecież to prawda. Sama przyznasz... – Niczego nie przyznam. – Cofnęła się jeszcze bardziej od kontuaru, czując, że robi jej się niedobrze. – Nie chcę z tobą rozmawiać, Nick. Idź do stolika. Niespodziewanie złapał ją za rękę. – A co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała, że mąż cię zdradza? Czy wybaczyłabyś mu, czy też nie? Pytam poważnie. Skrywane emocje zaczęły ją dławić. Nick dotykał zbyt bolesnych i osobistych spraw. – Puść! Jeszcze mocniej zacisnął palce. – Podziwiam cię, Kate. Jesteś silna i uczciwa. Większość ludzi jest zupełnie inna. Choćby Tess... Te słowa wydały jej się obrzydliwe. Czuła, jak pełzną niczym robaki wprost do jej uszu. Próbowała się mu wyrwać, kątem oka widząc, że Marilyn właśnie wyszła z zaplecza. – Powiedziałam, żebyś puścił. – Jesteś dla niego zbyt dobra, Katherine McDowell Ryan. – Otworzył dłoń. – A szkoda. Wielka szkoda. ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY PIĄTY Kate siedziała przy biurku i patrzyła na obraz wiszący na przeciwległej ścianie. Namalowany pastelem, przedstawiał ich dom, jej i Richarda, w czasie wiosny, kiedy kwitły pierwsze kwiaty oraz drzewa. Zamówiła go u miejscowego malarza, żeby uczcić pierwszą rocznicę w wymarzonym domu. Uniosła dłonie do skroni i zaczęła je rozcierać, żeby jakoś rozładować nagromadzone napięcie. Od niepokojącej rozmowy z Nickiem minęło już parę godzin, ale wciąż nie mogła zapomnieć jego słów. Nie potrafiła się też otrząsnąć z podejrzeń i dręczącego ją strachu. I złości. Na Wintersa, za to, co powiedział. I na siebie za to, że się tym przejęła. Oderwała w końcu wzrok od obrazu i spojrzała na przenośne łóżeczko, w którym spała Emma. Przygryzła dolną wargę. Richard ostatnio rzadko bywał w domu, przyjeżdżał też później niż zwykle. Czy nie zdarzało się to już wcześniej, kiedy miał więcej pracy? Zaczęła się nad tym zastanawiać, próbując sobie przypomnieć. Nigdy nie