Eugenia znowu zacisneła zeby i z dezaprobata potrzasneła
głowa. Postanowiła nie zwracac uwagi na tesciowa. - Mo¿e dzis wieczorem? Wpadnij na drinka. Eugenia gwałtownym ruchem podniosła głowe znad robótki i zmarszczyła brwi. - Jasne. Chetnie. Nie bede mogła zostac długo, ale wracajac, wstapie na chwile, jak tylko skoncze tego seta. Powiedzmy... za jakies półtorej godziny? - Swietnie. Czekam. - Rozłaczyła sie, zanim Eugenia zdołała wyartykułowac swoje zdanie na ten temat. Mrukneła wiec tylko cos pod nosem, a potem zaczeła pruc ostatni rzadek robótki, jakby przez Marle zgubiła oczko. - To nie jest dobry pomysł - powiedziała w koncu, znowu biorac druty do reki. - Czemu nie? - W twoim stanie nie sa wskazane wzruszenia czy wysiłek. A poza tym nie wolno ci pic alkoholu, skoro cały czas jestes na lekach. - Nawet kieliszka wina? - Ani kropli. - Musze sie spotkac z moimi przyjaciółmi... a przy okazji, nie wiesz czasem, gdzie moja torebka? Ta, która miałam przy sobie w dniu wypadku? Eugenia westchneła. - Byłam ciekawa, kiedy o to zapytasz. Nie miałas torebki, a przynajmniej policja jej nie znalazła. Nie miałas ani torebki, ani torby podró¿nej. Nic. - Ale¿ na pewno... - Wiem, wiem, to dziwne, ale tak własnie było. - Eugenia niechetnie odło¿yła druty. - Jeszcze niczego nie ustalono. 135 Wiesz, ten wypadek... Mo¿e policja jednak ma twoja torebke. Mo¿e nas okłamuja. - Niemo¿liwe... To znaczy, byłoby to bardzo dziwne. - Czy¿by? - Tak! Po co mieliby to robic? Podejrzewaja mnie o cos? - spytała Marla. W tej chwili telefon na jej kolanach nagle zadzwonił. Odebrała odruchowo. - Halo? - Marla, wstałas ju¿? To dobrze. - Głos Aleksa brzmiał dziwnie ostro. - Własnie rozmawiałem z detektywem Paterno. Charles Biggs zmarł dzis rano. - Och, nie. - Miała wra¿enie, ¿e zaraz rozsypie sie na kawałki, ¿e nie bedzie w stanie nad soba zapanowac. A wiec teraz ju¿ niejedna, ale dwie osoby nie ¿yja. - Marla? Wszystko w porzadku? Chciałem tylko powiedziec wam, tobie i mamie, co sie dzieje. Sa pewne watpliwosci co do jego smierci. Mo¿e nie zmarł z powodu odniesionych obra¿en. - Urwał na chwile. -Policja podejrzewa, ¿e to mogło byc morderstwo, ¿e ktos mu pomógł rozstac sie z ¿yciem. - Nie rozumiem - powiedziała Marla, nagle zrobiło jej sie zimno. - Ja te¿ nie, ale chciałem cie ostrzec. - Alex był wyraznie poirytowany i zaniepokojony, słyszała napiecie w jego głosie. - Paterno nie popusci, dopóki sie czegos nie dogrzebie. Ju¿