człowiek. W jaki sposób True mógł nadepnąć mu na odcisk?
W torebce Susanny nagle coś zapiszczało. - Przynajmniej poczekali, aż skończę jeść - westchnęła z jękiem, wyciągając pager i patrząc na wyświetlacz. - Szpital. Przepraszam was na chwilę, wyjdę i zadzwonię do nich. Łapiąc komórkę, prawie wybiegła głównym wejściem. - Dla lekarza niespodziewany telefon nigdy nie oznacza nic dobrego - powiedział True. Jego dłoń znów spoczywała na oparciu krzesła Milli, a kciuk niby przypadkiem otarł się o jej ramię. Dopiero po chwili cofnął rękę; a może bawił się z nią i nie chciał dawać pretekstu do odsunięcia się. Rip milczał, zaciskając usta. Nie odpowiedział na komentarz Gallaghera. Milla wolała już sama coś powiedzieć, niż siedzieć w ciszy aż do powrotu Susanny - Masz dla mnie jakieś nowe informacje? - spytała. Gdyby tego nie zrobiła, True mógłby coś podejrzewać. - Nic, co pasowałoby do interesującego nas czasu. Obawiam się, że to ślepa uliczka. - O jakie informacje chodzi? - wtrącił się szorstko Rip. Było to niegrzeczne, ale - jak pomyślała Milla - równie niegrzeczne z jej strony było podejmowanie tematu wykluczającego z rozmowy Kospera. an43 174 - Wydawało mi się, że wreszcie znalazłam nazwisko człowieka zamieszanego w porwanie. Poprosiłam True, żeby to sprawdził - nie musiała precyzować, o jakie porwanie chodzi, mimo że Poszukiwacze zajmowali się wieloma sprawami kidnapingu. Tamten dzień, straszny dzień, wciąż pamiętali wszyscy jej przyjaciele. - Czemu nie zwrócisz się do policji? - Rip nawet nie spojrzał na Gallaghera. - Wiesz przecież, że sprawdziliby dla ciebie to nazwisko. - Wiem, ale True ma kontakty także po drugiej stronie granicy i... Susanna wpadła do środka i podeszła do nich z chmurnym wyrazem twarzy. - Przepraszam, ale muszę iść. Felicia D'Angelo ma gorączkę i podwyższone ciśnienie. A jest dopiero w dwudziestym tygodniu. Muszę jechać do szpitala, tam się z nią spotkam. - Do którego? - spytał Rip; jego żona pracowała w dwóch klinikach. Powiedziała mu, a potem pochyliła się, by pocałować go w policzek. Nie zwróciła uwagi na to, że spiął się cały. - Biorę samochód. Zawołasz sobie taksówkę, dobrze? - Nie ma potrzeby - odezwał się True, patrząc to na Millę, to na Ripa. - Mogę podwieźć was oboje. - Nie, to za duży kłopot - powiedziała Milla. - Mieszkamy na przeciwnych krańcach miasta. - Wiem o tym doskonale. Żaden problem. an43 175 - Weźmiemy taksówkę - powiedział Rip. - Chciałbym odwieźć Millę bezpiecznie do domu, potem wrócę tą samą taksówką do siebie. - To bez sen... - zaczęła Susanna, ale szybko się zmitygowała.