Zazwyczaj umiała trzymać język za zębami i nigdy nie ujawniała
personaliów swoich informatorów. Ale tym razem jej nerwy były napięte do ostatnich granic, była półprzytomna ze zdenerwowania i wiedziała tylko jedno: że musi jakoś - nieważne jak - przekonać Diaza do współpracy - True Gallagher zbierał dla mnie informacje o niejakim Dia-zie, który mógł być zamieszany w porwanie mojego syna. - True Gallagher... - powtórzył wolno mężczyzna, jakby delikatnie smakując słowa. - To jeden z naszych sponsorów. - I czego się dowiedział? - Że jesteś mordercą - nie próbowała owijać w bawełnę. Nawet jeżeli Diaz nie był zawodowym mordercą, to nie miała już an43 103 wątpliwości: mógł zabić i zapewne robił to w przeszłości. Może jeśli facet zrozumie, że ona wie o wszystkim i że nie robi jej to różnicy, to spojrzy na nią choć trochę łaskawszym okiem. Joann głośno wciągnęła powietrze. Milla nie odwróciła się do niej. - To nieprawda - powiedział Diaz. - Choć istnieją powody, dla których mógłbym zabić człowieka. I nawet jeśli wziąłbym za to zapłatę, nie zabiłbym dla pieniędzy Co nie znaczyło bynajmniej, że nie ma krwi na rękach albo że nie zabiłby jeszcze raz. Ale z jakichś powodów Milla mu uwierzyła i poczuła się trochę lepiej. Facet przynajmniej miał jakieś zasady Diaz złożył dłonie w wieżyczkę, patrząc na kobietę ponad złączonymi palcami. Wyglądał na poważnie zamyślonego. - Opowiedz mi o tym cynku na mnie - powiedział wreszcie. - O telefonie w piątek wieczorem. - Nie ma czego opowiadać. Dzwonił mężczyzna, prawdopodobnie Latynos. Powiedział, że będziesz na spotkaniu za kościołem w Guadalupe o wpół do jedenastej. Telefon, z którego dzwoniono, stoi na stacji obsługi samochodów. Właściciel nic nie wie. Milla nie wiedziała oczywiście, co dzieje się za tymi zimnymi, mrocznymi oczami. Mogła się tylko domyślać, że Diaz przegląda właśnie listę znajomych i rozważa różne możliwe scenariusze. - Wtedy myślałam jeszcze, że Pavon nazywa się Diaz - wyjaśniła. - Słyszałam niejasne plotki o niejakim Diazie, który może być zamieszany w porwania. Spodziewałam się, że jednookim an43 104 okażesz się właśnie ty, bo twoje nazwisko wydawało się być z nim jakoś powiązane. - Nic mnie z nim nie wiąże. - Słyszałam, że pracuje dla ciebie. Temperatura lodu w jego oczach spadła o kolejny stopień. - Chodzi o to - ciągnęła Milla - że aktywnie szukam informacji o tobie od jakichś dwóch lat. Mógł zadzwonić ktokolwiek. Chociaż... To dziwne. Od samego początku oferowałam pieniądze za informację. To dziwne, że dostaję nagle anonimowy telefon bez żadnej próby skasowania nagrody. - Mało kto wie, gdzie można mnie spotkać. I to mu się bardzo